Sam film to oczywiście wariant 154 dojrzewania, zdobywania doświadczeń i wspomnień z dzieciństwa któregoś z kolei reżyserów. Mamy dobrze oddane lata 80-te, problemy wczesnego nastolatka, tło społeczne i rasowe. Ale najistotniejsza jest relacja dziadek - wnuczek. To właśnie są te chwile autentycznej bliskości, słuchania i zrozumienia. To są rozmowy i słowa, które mogą stanowić drogowskaz i zapadają na całe życie. I tylko z tego powodu zapamiętam ten film.
No nie wiem na co jest położony akcent: na rozmowy z dziadkiem czy na to jak autor filmu dowiadywał się o łapówkach na przyjęcie do prestiżowej szkoły, które dziadek pokrył ze swoich oszczędności.
Mimo niespójności i niejasności co jest prawdą a co konfabulacją czy marzeniami ten film jednak rzeczywiście bardzo dobrze pokazuje tło społeczne "maszyny" nepotyzmu Nowego Jorku.
Ja w ogóle zostałem zaskoczony szczerością, z jaką autor filmu opisał swoją diagnozę bycia "powolnym" (powolny jako eufemizm dla niedorozwiniętego). Większość takich "nepo babies" nie chce rozmawiać o początkach swoich karier.
Opisujesz jakiś aspekt filmu, który dla mnie nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
E tam, też chciałabyś mieć dziadka, który chodził w kapeluszu po domu? Dla mnie to jasne, że to wyimaginowana postać, ktoś kto istniał fizycznie ale był zupełnie inny w rzeczywistości niż w pamięci autora.
Na początku chciałem zwracać uwagę na jakieś szczegóły, które pozwalały by odróżnić sceny realistyczne od marzeń chłopaka. Ale gdzieś w jednej trzeciej filmu zdałem sobie sprawę, że nie warto, że ten film to taka przypadkowa mielonka na sprzedaż dla widowni festiwalowych.