Dobre,realistyczne kino. Czuc ducha Coenów. Obraz Ameryki (Texasu) daleki od pocztówkowosci,choć sam w sobie bardzo fotogeniczny. Film nakręcony z wielkim wyczuciem,swietnie zagrany. Ciekawa,wciągająca,dramatyczna historia,troche kino drogi,momentami przywodzi na myśl Thelmę i Louise,tyle ze w męskim wydaniu. Ma słabsze momenty,tępo momentami siada,ale to nadal dobre kino.
Właśnie to mnie często zastanawia, dlaczego np. akcja rozgrywa się w Ohio a film kręcą w Wirginii Zachodniej. Podejrzewam że chodzi pewnie jak zwykle o kasę, tzn. w tych stanach, które udają inny stan (często sąsiedni) lokacje są pewnie tańsze czy coś.
Swietny (jak zawsze) Foster, dobry Pine, Bridges i jego dowalanki do indianskiego partnera, Perelka filmowa, od klmatu az gesto. Z przyjemnoscia zobaczylem ten film.
Szczególnie mi zapadła w pamięci dysputa o bogu, który według Bridgesa szybciej miałby przemówić przez psa niż nawiedzonego piewcę w telewizji.
Sam film bardzo ciekawy, choć to nie mój ulubiony gatunek, to jednak naprawdę przyjemny seans. Film zrobiony z wielkim wyczuciem.
idealnie to nazwałeś, też właśnie wpadło mi w oko że w tym filmie daleko od wyidealizowanego świata USA. Ukazuje w drugim planie kamery jak tam wygląda rzeczywistość poza metropoliami. USA to kraj największych kontrastów, aczkolwiek ja bym się chętnie zamienił na sporą farmę gdzieś na peryferiach i zajął rolnictwem/hodowlą :)