Górska wioska w Rumunii, rustykalny pensjonat prowadzony przez dużą miejscową rodzinę. Jej częścią są siostry, Irina i Viki, pracujące – najpewniej jedynie za wikt i... Zobacz pełny opis
Górska wioska w Rumunii, rustykalny pensjonat prowadzony przez dużą miejscową rodzinę. Jej częścią są siostry, Irina i Viki, pracujące – najpewniej jedynie za wikt i opierunek – u swoich despotycznych kuzynów, właścicieli hotelu. Irina chciałaby stąd uciec, studiować w Bukareszcie, żyć sama dla siebie. Choć wyraźnie podkreśla swojeGórska wioska w Rumunii, rustykalny pensjonat prowadzony przez dużą miejscową rodzinę. Jej częścią są siostry, Irina i Viki, pracujące – najpewniej jedynie za wikt i opierunek – u swoich despotycznych kuzynów, właścicieli hotelu. Irina chciałaby stąd uciec, studiować w Bukareszcie, żyć sama dla siebie. Choć wyraźnie podkreśla swoje ambicje, nie może wybierać – jej przyszłość zależy od decyzji kuzynów i ojca, którzy doskonale rozumieją, jaką mają władzę, ekonomiczną i psychologiczną. W tym świecie drogę do niezależności może otworzyć tylko mężczyzna, a Irina boleśnie się o tym przekona. W filmie Aliny Grigore przemoc jest zarówno dosłowna, jak i podskórna. Rozedrgana, chaotyczna narracja doskonale oddaje dynamikę nieustannie rosnącego i gwałtownie rozładowywanego napięcia. Choć reżyserka konsekwentnie trzyma się konwencji małego realizmu, to sięga też po język metafor. To jednocześnie wiarygodny opis pewnej rzeczywistości, jak i refleksja na temat toksycznej, patriarchalnej męskości.
niby poważny problem głównej bohaterki, ale tak pokazany i rozmyty na poboczne kwestie, że w sumie robi się mało istotny. Zbyt chaotyczny i nie uporządkowany w jedną spójną całość. Średniak.
Już dawno nie miałam okazji oglądać tak irytującej głównej bohaterki - niby taka inteligentna, a postępuje histerycznie, bez chwili jakiejkolwiek autorefleksji. Bunt (uzasadniony oczywiście) w czystej postaci, ale kompletnie nieskuteczny. Miota się na ekranie przez ponad godzinę i nic z tego nie wynika. Wulkan emocji a...
Film od razu wrzuca nas głęboką wodę, prosto w kłotnie i przemocową rodzinę. Trzyma nas w tym samym nastroju przez cały film przez co w sumie nie mamy szansy zbliżyć się do bohaterów, odczuć głębsze emocje. Bardzo rumuńsko nowofalowy ale raczej mu to zaszkodziło niż pomogło.